niedziela, 27 września 2015

Zabytkowy Korynt i kanał Koryncki

Teraz czas zwiedzić Korynt. Dziś jest to miasto portowe, utrzymuje się też z handlu rodzynkami. 
http://www.estetico.sklep.pl/fresano-bio-rodzynki-korynckie-100g/10621/
Stanowisko archeologiczne wraz z ruinami starożytnego Koryntu oraz muzeum znajdują się we wsi Archea Korinthos.

Parę słów o przeszłości
Niegdyś  był w czasach antycznych jedną z największych potęg Grecji. Założył ważne kolonie, jak np. Korfu, czy Syrakuzy. Stanowił również ważne centrum kultury i sztuki greckiej. To tutaj opracowano niektóre z technik służących do zdobienia ceramiki. W okresie swojego największego rozkwitu rywalizował nawet z Atenami. W 146 r.p.n.e dostało się pod panowanie Rzymian.Był największą rzymską aglomeracją na terenie Grecji. Niestety rzymianie wywieźli z niego wiele dzieł sztuki, przede wszystkim piękne rzeźby. Później zajęli go Wenecjanie i Turcy. W następnym latach Korynt nawiedziły trzy krotne trzęsienia ziemi. Korynt kojarzy się też pewnie wielu z Listami do Koryntian. Św. Paweł był tu trzykrotnie by głosić dobrą nowinę. Pisząc o historii Koryntu nie można zapomnieć o kanale. Został on wybudowany około 120 lat temu. Pracowało przy nim prawie 6 tys. niewolników.


Nasze zwiedzanie
Zaczynamy zwiedzanie od stanowiska archeologicznego.
W oczy rzucają się ruiny doryckiej świątyni Apolla, teatru i agory.

Na uwagę zasługuje Nemea. Tutaj Heraklesa wykonał swoje pierwsze zdanie, zabił lwa. Ostały się też tutaj ruiny świątyni Zeusa. Niedaleko nich znajduje się stadion, na którym co dwa lata odbywały się igrzyska istmijskie. Mógł on pomieścić 40,000 osób.

W muzeum znajdują się wykopaliska z różnych okresów.
Jeżeli spojrzysz w górę, dostrzeżesz Acrocorinth, jedną z największych i najstarszych twierdzy na Peloponezie. Jej historia jest powiązana z Leo Sgouros. Popełnił on samobójstwo skacząc z murów zamku, aby uniknąć oddania w niewolę franków. Niegdyś wznosiła się tam również świątynia Afrodyty. Tam ponad tysiąc kobiet uprawiała seks. Stąd właśnie wzięło się określenie "córy Koryntu".

Kończąc chciałam wam polecić zwiedzanie starożytnego Koryntu. Warto również zobaczyć kanał Koryncki, odbywają się tam często skoki na bungee. Może ktoś z was będzie miał odwagę spróbować tego ekstremalnego sporu. 

piątek, 18 września 2015

O amfiteatrze i uzdrowieniach w Epidauros

Komu w drogę temu czas, więc jedziemy dalej z Termopil do Epidaurou. Tam czeka na nas amfiteatr, muzeum, stanowisko archeologiczne i kolejna przygoda. Zapraszam was do przeczytania i przeżycia jej razem ze mną. 

Najpierw napiszę krótko o historii miasta. Te informacje są niezbędne, przy jego zwiedzaniu, bez nich miasto to same skorupy. Mieszkańcy Epidaurou poświęceni byli kultowi Asklepiosa (syn Apollina). Był on bogiem uzdrowicielem, najczęściej przedstawiano go z wężem. Z czasem zaczęli tu ściągać pielgrzymi z całej z Grecji w nadziei na cudowne wyleczenie. Każdy zostawiał bogowi hojne dary, które wzbogacały świątynię. Niestety po dawnej, ociekającej pszepychem świątyni pozostały tylko fundamenty. Dla turystów dostępne są również ruiny Tolosu. Było to rotundowe pomieszczenie z labiryntem korytarzy. W nich najprawdopodobniej przechowywano węże. Znajdują tu się także znikome ruiny innych świątyń. Po ich obejrzeniu wstąpiliśmy do muzeum. Małe, składa się z zaledwie dwóch sal. Do obejrzenia są tam świadectwa uzdrowień, sprzęt medyczny i posągi. 

Epidaurou swoją sławę zawdzięcza również amfiteatrowi. Jego akustyka jest niesamowita, z 55 (najwyższego) rzędu słychać nawet monetę, która upada na scenę. Wiele osób testuje teatr i śpiewa na scenie, lub recytuje wiersze. To robi naprawdę wrażenie.


Epidaurous to dobre miejsce na zwiedzanie zabytków pozostałych ze starożytności. Gdybym mogła to weszła bym tylko do amfiteatru, ale płaci się za wstęp do całego kompleksu ( muzeum+teatr+ruiny). Jeżeli jednak będziesz kiedyś w Grecji, to musisz tutaj przyjechać. Wiem, że o geniuszu teatru greckiego każdy wie z lekcji polskiego, ale  tego co zobaczą oczy, usłyszą uszy nie oddadzą żadne słowa. 

wtorek, 15 września 2015

O zwiedzaniu i historii Termopil (czy napewno 300?)

Jadąc po Grecji natykamy się na następny ślad historii-Termopile. Każdy z was słyszał pewnie tą nazwę i kojarzy ją z męstwem, poświęceniem, chwałą. Takie same uczucia żywię i ja, dlatego zdecydowałam aby się tu zatrzymać. 

Do zwiedzania nie ma tu wielu zabytków, żadnych muzeów, jedynie pomnik z figurą Leonidasa. Wodza, który zmarł chwalebną śmiercią z rąk persów. Pod nim widnieje relief z wojskami hoplitów. Obok niego stoi, mniejsza rzeźba poświęcona Tespijczykom. Pod Termopilami walczyło ich 700 i zasługują na sławę tak samo wielką jak Spartiaci. Byli na polu bitwy do końca, mimo że w ostatniej fazie Leonidas pozwolił im odejść.

Było więcej niż 300! 
Wizja bitwy pod Termopilami została przez media i starożytnych poetów mocno zakłamana. W rzeczywistości król Sparty wiódł ze sobą 4100 uzbrojonych wojowników. 300 z nich stanowili wolni obywatele Sparty (Spartiaci), a resztę tebańczycy, tespianie i inni. Liczba sił przeciwnika nie jest dokładnie znana. Historycy szacują ją na 200tys.




Będąc w tym rejonie Grecji trzeba chodź na chwilę stanąć w tym miejscu, by przypomnieć sobie o bohaterach Hellady.  

piątek, 11 września 2015

Mistra-dawne centrum Bizancjum


Następny stacja podczas naszej wycieczki po Grecji, to Mistra. Tutaj jest co zwiedzać. Kościoły, zamki i katedry ze światowej listy dziedzictwa UNESCO zapraszają turystów.
 
Trochę historii
Mistra dynamicznie się rozwijała, szybko stała się centrum świata bizantyjskiego. Szczyt jej rozkwitu przypada na XV/XVI w. Wtedy powstało tu wiele zabytków architektonicznych, które można podziwiać także i dziś.

Zwiedzanie
Wszystkich zabytków jakich widziałam, nawet nie pamiętam z nazwy, więc powiem więc w skrócie o najważniejszych. Najstarszy kościół w mieście to Mitropolis, został wzniesiony w 1292 r. Na jego posadzce widnieje dwugłowy orzeł, symbol Bizancjum. Upamiętnia on koronację ostatniego cesarza bizantyjskiego. Znajduje się tu jeszcze wiele innych klasztorów, ale dziś jedynie Pandanassa jest zamieszkały przez siostry. Jego wewnętrzne ściany pokrywają freski z czasów wenecjan. Oprócz budowli sakralnych, podziwialiśmy też Pałac Despotów. Następnie rozpoczęliśmy wspinaczkę do górnej części miasta, w której znajdują się ruiny zamku. Wejście tam w tym upale nie należało do przyjemnych, ale warto było. Dlaczego?...bo widoki, bo góry, bo po prostu było fajnie.



Podsumowując, wycieczkę uważam za udaną. Miasto jest warte polecenia, a wielu uważa je za najpiękniejsze na Peloponezie. Jeżeli ciekawią was zabytki z czasów Bizancjum, to z pewnością musicie tam pojechać. 

A w drodze powrotnej zjedliśmy sałatkę, z greckimi oscypkami, czyli fetą. Również polecam. 


niedziela, 6 września 2015

Dlaczego żółwie Caretta są rzadkością na wyspie Zakynthos?

Jak już pisałam w poprzednich wpisach o wyspie Zakynthos, bardzo trudno znaleźć tu żółwia. Dlaczego? Przecież to wyspa żółwi, z ich plażami i jajeczkami. Płynąc tu promem, zobaczyłam jednego przy samym porcie. Byłam pewna, że to dopiero początek mojej przygody z nimi. Czas pokazał jak bardzo się myliłam. Z przykrością muszę stwierdzić, że żółwie to jedynie chwyt reklamowy. Szkoda, jednak jeszcze smutniejsze są przyczyny ich wymierania.

Dlaczego żółwi jest coraz mniej? 
Dawniej, kiedy żółwi było jeszcze pod dostatkiem ich połów był zupełnie legalny. Polowano więc na nie masowo i niczym się nie przejmowano. Tak zaczyna się historia każdego ginącego gatunku. Dziś jednak, kiedy rozwinęła się turystyka, a pieniądz wciąż odgrywa najważniejszą rolę, życie zwierząt staje się coraz trudniejsze. Miejsca lęgowe żółwi są ogrodzone, ale co z tego kiedy na plaży napotykają tysiące przeszkód. Należą do nich zamki z piasku oraz śmieci. Najgorsze są torebki foliowe, które żółwie próbują jeść, bo przypominają ich główny pokarm - meduzy. Sądzę, że za brud tylko w niewielkim stopniu odpowiadają turyści. Jadąc przez Grecję widzieliśmy sterty śmieci i przepełnione kosze, chyba nikt od paru dni ich nie opróżniał. Wszystko to prędzej czy później wiatr zaniesie na plażę. Wśród plażowiczów znajduje się wiele życzliwych osób, które patrząc na małe żółwiki gramolące się do morza, przenoszą je na rękach. Niestety, taki żółw nie ma szans przeżycia. Podczas wędrówki przez plażę wyrobiłby sobie mięśnie, potrzebne do pływania. Oprócz tego wrogiem żółwi są łodzie ze szklanym dnem. Atrakcja stworzona specjalnie dla turystów, pragnących za wszelką cenę je zobaczyć. Kapitan takiej łódzi napływa na  znalezionego żółwia, a pasażerowie mogą go oglądać przez szybę. Niestety, kończy się to często dla zwierzęcia fatalnie. Wpada ono w śrubę łódź i traci łapy.Od osób, które płynęły słyszałam, same pozytywne opinie. Jest to jednak przyjemność tylko dla jednej strony. Następny powód i znów winni są Grecy. Żółwie mimo ścisłej ochrony wciąż są odławiane. Ich mięso to rarytas. Często łapią się też same w sieci rybackie, kusząc się na ryby. Później nie mogą z nich wyjść i duszą się. Na to niestety nic nie poradzimy. Niektóre, żółwice gubią się w drodze na plażę. Przyczyną są samoloty, których światła, mylą często z gwiazdami. To jednak nikły procent straconych żółwi. Oczywiście oprócz  przeszkód stworzonych przez człowieka istnieją też te naturalne. Na żółwie czyha wielu drapieżników.

żółw zaklinowany w plażowym krześle (http://asitoughttobe.com/2010/04/12/andreas-economakis-4/)
żółwie w sieci rybackiej (http://marineyedoctor.com/2013/11/08/leds-and-protecting-sea-turtles/)
Co ty możesz zrobić?
Nie oczekuje, że uratujesz gatunek. To zadanie należy do Greków. Ty powinieneś porostu przestrzegać zasad. Nie wchodź na tereny lęgowe żółwi. Jeżeli korzystasz z ich plaży, to pozostaw ją taką jaką zastałeś. Sprzątnij śmieci i zniszcz budowle z piasku. Nie korzystaj z atrakcji zagrażającym żółwiom. Zamiast łodzi ze szklanym dnem, wybierz motorówkę, lub rower wodny. Poinformuj też o problemie swoich przyjaciół. Im więcej osób wie, tym lepiej. Warto być świadomym turystom. Jeżeli bardzo wzruszył cię problem żółwi Caretta Caretta, to możesz dołączyć do grupy wolontariuszy "Archelon". Więcej informacji
Ośrodek rehabilitacji dla żółwi
Mieści się on w Atenach. Pracują tam wolontariusze, którzy chcą pomóc poszkodowanym żółwiom. Przeprowadzane są tam takie zabiegi jak np. amputacje łapy. Żółwie czują się tam bardzo dobrze. Są karmione, leczone i przechowywane w przystosowanych do ich potrzeb miejscach. Ośrodek został udostępniony do zwiedzania dla turystów.

karmienie żółwia przez sondę fot.M. Kuczkowicz 
żółwica z martwicą kończyn, po jej amputacji fot. M. Kuczkowicz
Na szczęście mimo tych wszystkich przeszkód, żółwie wciąż żyją. Nie jeden po przeczytaniu tego artykułu, zadałby sobie pytanie.-Jak to możliwe? Odpowiedź jest prosta, one porostu chcą przetrwać. Więc szanuj je, bo to wyjątkowy gatunek. Wierzę, że po przeczytaniu tego artykułu, nie przyczynisz się do ich wyginięcia.
Więcej informacji na stronie  https://wimieniutychconiemowia.wordpress.com . 



środa, 2 września 2015

O miasteczkach na wyspie Zakynthos


To najbardziej wyczekiwany przeze mnie moment objazdówki po Grecji. Przeprawiamy się promem z półwyspu Peloponez, by dostać się na Zakynthos. Po tym miejscu spodziewałam się bardzo wiele i się nie zawiodłam. Jaskinie, wysepki, rejsy statkiem, żółwie caretta caretta i atmosfera greckich miasteczek. To wszystko postaram wam się przybliżyć w tym i w następnych wpisach.

dopływamy, z promu widać już dokładnie wyspę
Zakynthos
Do tego miara przybił prom i to tu zaczęła się nasza przygoda. Pierwsze wrażenie nie było pozytywne. Wąskie uliczki, obstawione ze wszystkich stron samochodami, ciągle jakiś zakaz skrętu w lewo, czy w prawo i motocykle jadące pod prąd. To jednak urok miast położonych na wyspie, po nich trzeba pospacerować. Z punku widzenia pieszego Zakynthos wygląda zupełnie inaczej. Kamienne domy, kościoły niemal jeden obok drugiego i Grecy spędzający czas w kawiarniach, tego nie dostrzeżesz podczas pełnej stresu jazdy samochodem.


Laganas
To kurort z prawdziwego zdarzenia. Leżaki, tysiące sklepików, gwar, nie trzeba tu nic więcej pisać.

a tak przyjemnie było na plaży
Kalamaki
Miejscowość ze słynną plażą żółwi. Miejsca lęgowe tych gadów są ogrodzone drewnianymi budkami. Podczas wycieczki rowerem wodnym szczęściarzom udaje się dostrzec płynącego żółwia.My niestety do nich nie należeliśmy. Tuż za miejscowością wolontariusze rozbili swój camping Onhilon. Przeprowadzają oni prezentacje w hotelach, o zagrożonych wyginięciem żółwiach caretta caretta. Pomagają także okaleczonym okazom dojść do zdrowia w ośrodku w Atenach.
Argassi, w drodze do Gerakas
Gerakas
To długa, piaszczysta plaża żółwi. Jedna z piękniejszych na wyspie. Tutaj brak restauracji i kawiarni, plaża, jest to raj dla przyrody.

a tak szliśmy, by poopalać się na innej pięknej plaży
Keri
Przyjemna miejscowość, w której mieliśmy nocleg. Nie ma tu dużych, piaszczystych plaż żółwi, jak w innych zakątkach wyspy, ale za to jest mniejszy tłok. Z brzegu dokładnie widać wyspę żółwi - Marathonisi. W tym kierunku odbywają się rejsy ze wszystkich zakątków wyspy Zakynthos.


To tyle miejsc widzieliśmy na Zakynthosie. Wysepka ma zaledwie 407,6 km², a my zwiedziliśmy tylko, jej fragment. Nie ma tu wielu zabytków, ale widoki są tu cudowne. Małe zatoczki, piaszczyste i duże plaże oraz turkusowa woda. Zachęcam was do odwiedzin Zante, nie pożałujecie. Jeżeli macie jakieś pytania, uwagi możecie śmiało zgłaszać je w komentarzach.

niedziela, 30 sierpnia 2015

Nasza przygoda w drodze do Delf


Chcieliśmy jedynie ominąć drogie, greckie autostrady, a wyjechaliśmy na drogę, którą do dziś pamiętamy. Nie chodzi tu głównie o serpentyny, czy górskie widoki, do których się przyzwyczailiśmy. Nasz strach wynikał, ze stanu drogi.
Wszystko zaczęło się, kiedy wyjeżdżając z Larisy zajrzeliśmy do portfela i stwierdziliśmy, że nie mamy zamiaru dużej jechać autostradami. Grecy naprawdę przesadzili z ich cenami, co 8-11km pobór opłat, w którym należy zapłacić od 1.5-2.8€. Spytaliśmy się więc o drogę, niestety nie natrafiliśmy na nikogo kto by chodź trochę znał angielski. Grecy są jednak bardzo usłużni i próbowali nam pomóc gestykulując rękami, nogami, tupiąc i rysując. Dobrze poinformowani pojechaliśmy więc dalej. Kiedy dojechaliśmy do rozwidlenia, w jedną stronę był kierunkowskaz na Termopile, w drugą na Delfy. Według wskazówek, jakie otrzymaliśmy musieliśmy jechać na Termopile, ale my chcieliśmy do Delf. Sytuacja wydawała się bezsensowna. -Przecież to oczywiste, że należy skręcić w stronę Delf, musieliśmy coś źle zrozumieć - powiedziałam pewnie. Pojechaliśmy więc za moją radą i to był nasz błąd. Na początku bardzo ładna trasa, zmieniła się szybko w wąską, wiejską dróżkę. Chodziły po niej bez większego stresu kozy i krowy. Nie wiedzieliśmy, czy dobrze jedziemy, ale oprócz zwierząt nie było tu żadnej żywej duszy. Droga powoli zaczynała się piąć ku górze i co najgorsze zwężać. Po pewnym czasie naszym oczom ukazały się przepiękne górskie widoki. Wszystko było by pięknie, gdy by nie fakt, że skały nie były zabezpieczone siatką, a kamienie leżały na drodze i nie było barierki. Co najgorsze droga w pewnym momęcie osiągnęła szerokość jednego pasa i właśnie wtedy jechał inny samochód z przeciwka. Aby mu ustąpić, musieliśmy zjechać na bok tak że koła auta zawisły nad przepaścią. Przejeżdżaliśmy przez kamienny most, mam nadzieję że to nie był ten który widzieliśmy z dołu.

Na szczęście szczęśliwie dojechaliśmy do trasy na Delfy. Ona też pięła ostro pod górę wśród zakrętów o 180 stopni, ale była szeroka i bezpieczna oraz naprawdę piękna. Jeżeli chodzi o miasto, to jest bardzo ciekawe. Jeżeli jeszcze o nim nie czytałeś to zapraszam do wpisu TU.


piątek, 28 sierpnia 2015

W górę do Delf, do wyroczni.

Droga do Delf pnie się w górę, wśród licznych serpentyn. Po drodze mija się zapierające dech w piersiach widoki. Przy trasie mieszczą się dwa wysoko położone campingi Chrissa i Apollon. Nocleg tam, to musi być przeżycie. My jednak jedziemy dalej, pod samą siedzibę Pytii. 
http://www.tenpieknyswiat.pl/2008/06/02/z-gor-piondos-w-gory-parnas
Trochę historii
Miejsce było znane już od czasów mykeńskich. Jego tereny należały do miasta Krissa. W VI w.p.n.e. wybuchła tu pierwsza święta wojna. Po tym wydarzeniu Delfy zyskały autonomię i jeszcze większą popularność. Przez następne tysiące lat wszyscy liczyli się z opinią wyroczni. Przybywały do niej, niebezpiecznymi, górskimi ścieżkami rzesze pielgrzymów  z całej Grecji. Ryzykowali życie tylko po to by uzyskać przepowiednię od Pytii. Była ona w rzeczywistości prostą, pobożną dziewczyną. Wypowiadane przez nią słowa interpretował siedzący obok niej kapłan. Robił to zawsze tak, aby sprawy potoczyły się na jego korzyść. W VI w.p.n.e. Delfy osiągnęły największą potęgę. Cieszyły się względami potężnego króla Egiptu Amasisa, a wiele greckich miast-państw wybudowało tutaj swoje skarbce. Niestety po długich latach sławy Delfy zaczęły powoli podupadać. Ich klęska nastąpiła w IV w.p.n.e., kiedy po wojnach świętych znalazły się pod panowaniem macedońskim. Następnymi władcami Delf zostali Rzymianie, którzy nie przywiązywali wagi do wróżb wyroczni. Neron wściekły na Pytię za potępienie zabójstwa matki, wyniósł z jej świątyni drogocenne posągi. Ostateczny koniec wyroczni nastąpił za rządów Konstantyna Wielkiego, kiedy to w Grecji triumfowało chrześcijaństwo.

Zwiedzanie
Głównym punktem naszej wycieczki było muzeum Delf i stanowisko archeologiczne. O wiele ciekawsza była druga atrakcja. Obejmuje ona ruiny całego kompleksu wyroczni. Na szczególną uwagę zasługuje Święty Krąg. Przy wejściu do niego znajduj się rynek (agora), dawniej sprzedawano tu dziękczynienia. Idąc po kamiennych schodach dochodzimy do Tolos, chyba najbardziej tajemnicze miejsce na tym terenie. Do dziś nie odkryto jego przeznaczenia. 

...i widzieliśmy nie poznane miejsca 
Następne ruiny warte uwagi to  świątynia Apolla i amfiteatr. 

... i te, o których każdy słyszał
Nie tylko wykopaliska stanowią tu atrakcję. Delfy są położone dość wysoko w górach Parnas, dlatego praktycznie z każdego miejsca w mieście rozpościera się przepiękny widok.

...i podziwialiśmy piękno i to natury, i to stworzone przez człowieka
Żegnamy Delfy i góry Parnas, teraz przejeżdżamy przez ogromne gaje oliwne, drzewa tam rosnące mają od 300 po aż 1000 lat. Droga nie jest już tak kręta, nie wymaga skupienia, nie pobudza adrenaliny, dlatego mamy czas na przemyślenia i marzenia...Do zobaczenia na Peloponezie. 

...i odpoczywaliśmy w cieniu oliwek. 

czwartek, 27 sierpnia 2015

Meteory czyli klasztory wysoko w powietrzu


Meoteory (z gr. będący wysoko w powietrzu) to jedna z licznych wizytówek Grecji. Są to ostańce skalne z piaskowca wystające z gór Pindos. Na ich szczytach znajdują się prawosławne klasztory Monastery. Do dziś zachowało się ich 11(z 24), z czego 4 są udostępnione do zwiedzania. Zamieszkałych jest tylko sześć. Przyczynami upadku tak wielu klasztorów były erozje i nieumiejętne budowanie na takich wysokościach.


Dlaczego, nawet na zdjęciach dobrej jakości, nie widzi się tego, co widziały oczy?
Kiedy? Jak dawno?
Te przepiękne skały ukształtowało morze ponad 30 mln. lat temu. Jednak klasztory zaczęto na nich budować dopiero w XIVw. Było to podczas wojen Bizancjum z Serbią. Wtedy stanowiły one dobre, niedostępne schronienie. Za czasów sułtana Sulejmana Wspaniałego przeżywały okres swojej  największej świetności. Pod koniec XIV wieku, gdy obszar był coraz bardziej zagrożony przez tureckich najeźdźców, pustelni mnisi postanowili na stałe osiedlić się na skałach Meteorów.
Nasze zwiedzanie
Nocowaliśmy w Kastrakach (wieś koło Kalambaki). Pod meteory podjechaliśmy samochodem, nie mieliśmy większych problemów z parkingiem. Myślałam też, że tutaj wspinaczka będzie mordęgą, tym czasem w ogóle się nie zmęczyłam. Schody, mosty są przystosowane dla turystów. Niegdyś ich tu w ogóle nie było, a prowiant i nowi członkowie zakonu byli wciągani na linach. We wnętrzu klasztorów panuje przyjemny chłód. Niestety wstęp do każdego jest płatny 3 euro. Należy też pamiętać o odpowiednim stroju zakrywającym ciało. Dla zapominalskich są chustki i sukienki przy kasie (bez dodatkowych opłat). Wewnątrz klasztorów znajdują się tarasy widokowe (tego co z nich widziałam, nigdy nie zapomnę), sale modlitewne z malowidłami i freskami oraz krzyże, zdobione naczynia liturgiczne i wiele innych eksponatów. Spacerują tam także mnisi, którzy chętnie odpowiadają na pytania turystów.  Gdybym miała jeszcze raz zwiedzać Monasterty to weszła bym tylko do największego i najstarszego klasztoru, zwanego Wielkim. Według legendy założył go mnich św. Anastazy, pierwszy asceta skalnego miasta. W nim znajduje się ciekawe, bogate muzeum.

Po powrocie pospacerowaliśmy trochę po Kastrakach i Kalambace, bardzo przyjemne greckie miasteczka.




Cieszę się, że tu przyjechałam, bo miejsce to chciałam odwiedzić już od dawna. Oglądałam je wiele razy na pocztówkach i czytałam relacje na blogach. W końcu marzenie się spełniło i przerosło moje oczekiwania. Monastery to obowiązkowy punk wycieczki po Grecji, polecam. Bo Grecja to nie tylko okolice wybrzeży, centrum też trzeba zobaczyć. 


Z daleka żegnamy Meteory, może jeszcze kiedyś tu wrócimy.

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Variko Litochoro czyli najbliższa Grecja

piaszczysta plaża
Pierwsze trzy noce spędziliśmy na campingu Stolos( koło Litochoro). Ustronne miejsce, jeden sklep i knajpa, żadnego nocnego życia i morze pod nosem-idealnie na dwa dni lenistwa. 
Miejsce przypomina mi nasze polskie wybrzeże. Będąc tam czułam zapach i atmosferę Bałtyku. Duża, szeroka, piaszczysta plaża w niczym nie przypomina chorwackiego wybrzeża, które znałam do tej pory. Jednak wchodząc do morza przypomina ci się, że nie jesteś w Polsce. Ciepła, słona woda i małe fale, nic tylko pływać. Dno przyjemne dla stóp, żadnych kamieni, czy jeżowców. Nurkując w dziecięcej masce z rurką, dostrzegłam liczne muszelki i małe krabiki zdobiące dno. Dalej od skupisk ludzi pływają kolorowe meduzy oraz ryby. Nasi sąsiedzi złowili tam dość spore ryby oraz raki. Niestety już po 14.00 (czasu greckiego +1h) upał zaczął dawać nam się we znaki. Nieprzyzwyczajeni do wysokich temperatur, wróciliśmy do domku. Wieczorem znowuż wyszliśmy na plażę, o 19.00 nadal utrzymuje się temperatura powyżej 25. Spróbowaliśmy więc szczęścia w wędkowaniu, niestety bez skutecznie. Nic dziwnego, bo nie mogliśmy siedzieć do późna, bo tu wcześniej niż u nas zachodzi słońce.

najpiękniejsza meduza, jaką widziałam
Czas na parę słów podsumowania. Stolos to dobre miejsce dla osób ceniących sobie ciche, słoneczne plaże. Z krótkiego pobytu w tej miejscowości byłam zadowolona, jednak przez dłuższy okres czasu znudziłabym się. Jedziemy więc dalej, w głąb Grecji. Niedługo pojawi się relacja z Meteorów.

morze i lekkie fale

niedziela, 23 sierpnia 2015

Samochodem do Grecji

Po wielu przemyśleniach doszłam do wniosku, że do Grecji najlepiej będzie pojechać samochodem. Według mnie jedynie taka podróż daje możliwość poznania świata. Lecąc samolotem nie zobaczyłabym takich widoków, nigdy nie przeżyła bym ekscytującej podróży greckimi serpentynami. Odległości nie warto się obawiać, w drodze czas leci szybko. Rozmawiałam z Polakami, którzy jechali do Grecji na trzy różne sposoby. Pierwszy przez Albanię, okazał się najgorszym, bo tam brakuje dróg asfaltowych. Drugi przez Bułgarię i Rumunię, to niepotrzebne nadkładanie drogi. Polecili więc mi trasę przez Serbię i Macedonię. Przyczyny są proste: jedziesz w linii prostej, autostrady i paliwo nie kosztują wiele.

Słowacja
Tutaj nie korzystaliśmy z autostrad, bo zrujnowały by nasz budżet. Łatwo je ominąć, a trasa jest prosta i bogata w górskie widoki. Słowackie, górskie wsie znacznie różnią się od naszych, nikt nie buduje tu trzypiętrowych domów.


Węgry
Nizinny kraj, przez który śmigaliśmy autostradami. W Szeged ( przy granicy Serbią) zatrzymaliśmy się na noc. Problem pojawił się dopiero przy powrocie z Grecji. Czekaliśmy aż 2,5 godziny na granicy z Serbią.
Serbia
O tym kraju słyszałam wiele nieprzyjemnych historii. Nam na szczęście nic się nie przydarzyło. Moi znajomi, nie mieli niestety szczęścia. Podczas noclegu na niestrzeżonym, serbskim parkingu ktoś doczepił im małe paczuszki, z narkotykami do spodu samochodu. Na szczęście udało im się dostrzec niechciany prezent, przed przekroczeniem granicy. Jeżeli chodzi o kraj to wiele nie powiem, bo oprócz okolic autostrad nic nie widziałam. Ciekawostką są symboliczne nagrobki ze zdjęciami przy drogach, postawione w miejscach, w których u nas stałyby krzyże.

Macedonia
To jest naprawdę piękny kraj, położony wśród malowniczych gór. Nie słyszałam o nim wiele, ale byłam miło zaskoczona. Autostrada miejscami przypomina trochę Magistralę Adriatycką. Jedyną różnicę stanowią dwa pasy w jedną stronę oraz oczywiście rzeka zastępująca morze. Charakterystyczne dla macedońskich tras są również iglaki posadzone pomiędzy pasami.



Grecja 
Nareszcie dotarliśmy do celu. Tutaj niemile zaskoczyły nas ceny autostrad. Co parę minut są bramki, w których opłaty wahają się od 1.5 do 2.8 euro. O wiele lepiej jechać trasami szybkiego ruchu. Następnym minusem są kiepsko oznakowane drogi, znaki są często pomazane i poprzekrzywiane. Jazda po Grecji samochodem ma także i swoje plusy, niektóre trasy np. te wśród gór Parnas, zapierają dech w piersiach. Ciekawostką dla greckich dróg są małe kapliczki w kształcie cerkwi, poustawiane wzdłuż ulic. Wyglądają słodko.

To tak w skrócie o naszej trasie, mam nadzieję że przybliżyłam wam temat. Do zobaczenia w następnych wpisach o pięknej Grecji.

wtorek, 4 sierpnia 2015

Dlaczego warto zatrzymać się nad Balatonem?


Jó napot, tak mówią dzień dobry Węgrzy. Mieszkańcy kraju, który postanowiliśmy odwiedzić wracając z Chorwacji. Na nocleg wybraliśmy małą, turystyczną miejscowość nad Balatonem - Balatonsarso. 
Miejsce na pierwszy rzut oka przypomina naszą zatokę Pucką. Woda jest tak samo ciepła i płytka. Doznałam jednak szoku, gdy się w niej zanurzyłam. Po długich kąpielach w słonej wodzie Adriatyku, słodka woda jeziora wydawała mi się dziwna. Czego nie ma w Chorwacji ani w Polsce, a jest tu, to odgrodzone siatką plaże przeznaczone do kąpieli. W Dalmacji mimo skał i bardzo wąskiego wybrzeża, w każdym miejscu spotkać można było plażujących  i pływających ludzi. Największa atrakcją Balatonu, nie były jednak kąpiele w jeziorze, lecz karmienie łabędzi. Przy brzegu siedziały tłumy turystów z foliami pełnymi pieczywa, przeznaczonym dla tych pięknych ptaków. Tutaj po raz pierwszy zobaczyłam je w całej swojej okazałości. Z zaciekawieniem wpatrywałam się w nie, jak brały rozpęd i odlatywały. 

Odpoczywając na plaży warto spróbować regionalnych deserów. Należy do nich Kürtőskalács i Lángos. Ten pierwszy (pokazany na zdjęciu poniżej) zwany jest również ciastem kominowym z uwagi na to, iż po wyjęciu z pieca bucha z niego para jak z dymiącego komina. Tutaj  znajdziesz przepis na tą słodką przekąskę. Drugi to nic innego jak węgierski fast-food. Smakuje podobnie do naszych racuchów. Podaje siego najczęściej ze śmietaną i startym serem żółtym, ale można spotkać też z szynką lub masłem czosnkowym. 

http://culinaryroutes.org/brief-outline-of-eu-quality-schemes-pdo-pgi-tsg/
Turystów często ciekawią ceny, dlatego w tym poście poruszę ten temat. Na Węgrzech można spokojnie dobrze zjeść (np. smażoną rybę kupiłam za 6zł za 100g) nie narażając przy tym swojego portfela. 

Miejsce bardzo miło wspominam. Węgrzy to bardzo serdeczni ludzie, a Balaton to przyjemne miejsce. Nie wybrałam bym się tu jednak na dłużej niż trzy dni, bo jest tu zbyt spokojnie. Warto jednak zrobić tu postój w drodze na Bałkany. 
Viszontlátásra :) (do widzenia) 




piątek, 31 lipca 2015

Dlaczego warto pojechać do Chorwacji?(prezi)




8 powodów:
  1. Po drodze zwiedzisz wiele ciekawych miejsc oraz przejechać się Magistralą Adriatycką
  2. W wielu chorwackich miastach poczujesz się jak w średniowieczu (TrogirKorčula, Dubrownik).
  3. Tutaj zobaczysz jeziora i wodospady np.Krka, czy jeziora Plitwickie. 
  4. Będziesz miał okazję do podziwianie chorwackiej roślinności i spróbowania soczystych owoców. 
  5. Jeżeli lubisz owoce morza, to będziesz w raju. 
  6. Jak znudzi ci się plażowanie, to zawsze możesz wybrać się w góry, dobre miejsce to Paklenica.
  7. Tutaj masz gwarantowaną pogodę.
  8. Ceny w Chorwacji są porównywalne do polskich. 
A czy ty byłeś już w Chorwacji? Co cię zaskoczyło? A jeżeli jeszcze nie miałeś okazji odwiedzić tego kraju, to czy Cię zachęciłam? 






wtorek, 28 lipca 2015

Co zjeść w Chorwacji?


Będąc zagranicą zawsze warto spróbować regionalnych potraw. Ja nigdy nie ograniczam się do barów szybkiej obsługi, lub własnych konserw. W Chorwacji zasmakowałam także w regionalnej kuchni. Jest ona bardzo różnorodna i każdy znajdzie tu coś dla siebie. Innego jedzenia, skosztujesz w Zagrzebiu, a innego przy wybrzeżu. To nie tylko kojarzone z krajami śródziemnomorskimi owoce morza i oliwki. 
To parę potraw, wartych uwagi: 
  • Dorada sa žara - bardzo smaczna, śródziemnomorska  ryba z grilla. (ma mało ości)
  • Štrukli - zawijane ciasto z serem. 
  • Burek - naleśnikowe ciasto przekładane serem lub mięsem, podobne do Štrukli. 
  • Paški sir - ser owczy, wyrabiany na wyspie Pag. (twardy,słony)
  • Fiš paprikaš - gulasz rybny, często podawany z (wyrabianymi tradycyjnie ręcznie) kluskami zwanymi rezanci. (pikantny)
  • Pasticada - wołowy gulasz podawany z winem Prošek. 
  • Owoce morza: sałatka z ośmiornicy (bardzo sycąca), małże, kalmary, raki, krewetki langusty, homary i wiele innych . Warto spróbować chodź jednego z tych przysmaków. Polecam restauracje w Dubrowniku (przy porcie) Locanda Peskaria. (duże porcje, smacznie, menu po polsku) Bardzo dobrą potrawą z owoców morza jest czarne risotto, zrobione z mięsa kałamarnicy. 
  • Pršut - suszona, słona szynka, często podawana jako przestawka.  
  • Pieczona papryka - to idealna zimna przekąska. Chorwaci wykorzystują do tej potrawy gatunek - parpika roga, - o długich i mięsistych owocach. Upieczoną, wystudzoną paprykę (bez skóry) zalewają oliwą z oliwek z dodatkiem octu jabłkowego. 
kalmary,krewetki,ośmiornice
Jeżeli myślisz, że najesz się tu owoców, to mylisz się. Te na rynkach, bądź przydrożnych straganach są w dużo wyższych cenach od polskich . Nawet za tak okazałe owoce, nie miałam zamiaru płacić wyznaczonej przez sprzedawców kwoty. Jeżeli, nie możesz obejść się w wakacje bez brzoskwiń, arbuzów i winogron, to musisz zrobić zakupy w markecie. Tam ceny żywności nie zszokują cię.
 
arbuz + melon = moje ulubione
Produkty, które musisz kupić:

  • Miód Na chorwackich bazarach można znaleźć duży wybór miodów z różnych roślin i ziół: kwiatowy, lipowy, kasztanowy - z kasztana jadalnego oczywiście, z szałwii, z rozmarynu,  lawendowy  i z kwiatów cytrusów.
  • Dżem figowy Mają trzy rodzaje zwykły, z kakao, z pomarańczą. Chorwackie marmolady są inne od polskich tzn. w większości twarde i słodsze.

  • Oliwa z oliwek Dodatek do niemal każdej potrawy. Smaczna i zdrowa. Jakie ma właściwości? Z pośród wielu: obniża poziom złego cholesterolu, jest przyjazna dla serca, wspomaga odchudzanie, obniża ryzyko cukrzycy i obniża ciśnienie krwi.

Jedliście któryś z chorwackich przysmaków? Może planujecie, któregoś skosztować? 



niedziela, 26 lipca 2015

Ciekawostki o chorwackiej roślinności

Świat nadmorskiej roślinności chorwackiej jest przepiękny. Charakterystyczną dla strefy śródziemnomorskiej makię, można tutaj oglądać w pełnej okazałości. Nie zaliczają się do niej jedynie palmy, agawy i opuncje, lecz także kolorowe, przykuwające wzrok kwiaty. Nad Adriatykiem pełno także fig i granatów. 

To pnącze od razu rzuciła mi się w oczy, kiedy po raz pierwszy wjechałam do Chorwacji. Przepiękne różowe kwiaty bugenwilli nadają bajkowy wygląd chorwackim domom.  
bugenwillla
bugenwilla
Inną wartą uwagi rośliną jest Ecballium elaterium (tryskawiec sprężysty). Ta roślina uprawiana dla substancji zawartej w jej w nasionach. Należą do nich elaterin, który jest bardzo silnym środkiem przeczyszczającym, używanym przed zatruciem. Ukrywa swoje nasiona w  owocach, pod wysokim ciśnieniem. Gdy owoce dojrzewają, seria nasion jest wystrzeliwana na odległość do 15m i temu zawdzięcz swoją nazwę. 

Agawa zdobi każdy ogródek skalny. Nie jest, jednak tylko rośliną ozdobną. Od wieków jest używana w medycynie ludowej. Aztekowie używali wyciągów alkoholowych z liści agawy do nacierania stawów w stanach zapalnych, a świeżego soku do nacierania zreumatyzowanych miejsc, a także na zmęczone mięśnie. Natomiast na źle gojące rany, i na wrzody przykładano jej sok lub przekrojone liście . Robiono z niej też papier oraz liny.
agawa

Opuncja to najbardziej rozpowszechniony gatunek kaktusa.Uprawiana jest dla jadalnych owoców zwanych figą indyjską
opuncje
Męczennica błękitna to bardzo ciekawa roślina doniczkowa. Hodowana jest, ze względu na swoje oryginalne kwiaty, o skomplikowanej budowie. Często nazywana jest "kwiatem męki pańskiej". Tak ochrzcili ją misjonarze, którzy przybywając do Ameryki zauważyli w jej budowie wielkie podobieństwo do korony cierniowej Jezusa. Doszukano się także innych symboli, takich jak 10 apostołów będących przy ukrzyżowaniu Jezusa, 5 płatków i 5 działek kielicha.
męczennica błękitna


Przy wybrzeżu dominują typowo śródziemnomorskie uprawy, do których zalicza się winnice oraz malownicze gaje cytrynowe i oliwne.
drzewo oliwne
Przy drogach rosną figowce. Spróbowałam tutaj pierwszy raz w życiu świeżej figi. To było tak, kiedy zabłądziliśmy, jadąc do Rogoznicy, spytaliśmy miło wyglądającego pana o drogę. On nie tylko, powiedział nam jak jechać, ale także poczęstował słodziutkimi figami .

figowiec
A zamiast jabłoni, w ogródkach rosną granaty. Co ciekawe, niektórzy badacze Biblii uważają, że zakazanym owocem w raju było nie jabłko, a właśnie granat. Wspaniałe właściwości granatu doceniała królowa Kleopatra – swoją sławną do dziś urodę zawdzięczała ona nie tylko kąpielom w mleku, ale także codziennemu spożywaniu soczystych granatów.
granat
Oczywiście, wśród chorwackiej flory, nie mogło zabraknąć palm. Chyba każdemu, to drzewo kojarzy się z wakacjami, pełnymi słońca. 


To nieduże drzewo, o cytrynowożółtych owocach, przypominających kształtem jabłka nazywa się pigwa. Jej owoce są bardzo bogate w różne składniki organiczne i mineralne. Wyróżniają się dużą ilością mikro i makroelementów. Zawierają także sporo pektyn. 

pigwa

Na łąkach czuć aromatyczny zapach lawendy. Jej łacińska nazwa "lavandula" pochodzi od słowa "lavare", co oznacza "myć się". W starożytności aromatyzowano nią wodę do kąpieli. Najwięcej tego wonnego zioła rośnie na chorwackiej wyspie Hvar znanej również  "lawendową wyspą".


Moim ulubionym okazem chorwackiej flory na zawsze pozostanie męczennica błękitna. Mam zamiar zakupić taką i postawić w pokoju na parapecie. Według opinii, jakie znalazłam w internecie jej uprawa jest dość trudna, ale dla tych kwiatów warto. Wam, która roślina najbardziej się spodobała?